Wróciłam,naładowana pozytywną energią.Jak to się mówi ? Wszędzie dobrze,ale w domu najlepiej? niby tak...ale już tesknię za szumem morza i "krzyczącymi nad uchem "mewami...te 12 dni tak szybko zleciało.
Właśnie...12 dni i masa zaległości.Internet w hotelu pędził z szybkością ślimaka winniczka...nie mogłam komentować waszych postów bo logowanie do bloggera trwało wieczność.Ale odwiedzałam Was regularnie.
Teraz jestem i masa roboty przede mną,pozytywnej roboty..możliwość spełnienia kolejnego marzenia...
Oby się udało...trzymam kciuki i Was też o to proszę....
A dla tych,których urlop dopiero czeka -zachęta...
Jak nad morzem wspaniale jest :)
i dla tych ,którzy urlop mają już za sobą...aby dzielnie wytrzymalnie dzielnie do przyszłorocznego urlopu...
pewien mały człowieczek miał niezły ubaw przesypując piasek z rączki do rączki...:)
A pewna mała syrenka nie miała zamiaru wychodzić z morza,nawet jak wiało i było zimno...może to był mors a nie syrenka ??? :)
pozdrawiam :*